czwartek, 6 czerwca 2013

Rzeczy, które szczęścia nie dają...

... a przynajmniej nie dają mnie. Rzeczy, bez których moje życie jest takie jakie chcę i nie mam takowych pragnień czy celów.

Iphone
Mam smartfona, owszem. Ale nawet ciężko mi sobie wyobrazić, że miałabym mieć Iphone`a. Śmieję się nawet, że gdybym jakiegoś wygrała w konkursie czy ktoś by mi podarował w ramach sponsoringu (o słodka wyobraźnio) to sprzedałabym go i kupiła telefon z systemem Android. Zwłaszcza, że kwestia naprawy Iphone`a to najczęściej jego wymiana na nowy.

Kilka(naście...) par szpilek
Zdecydowanie nie jestem dziewczyną, która uwielbia szpilki. Są dla mnie zbyt chybotliwe, wolę mocny i stabilny obcas. Nie tylko z powodów zdrowotnych, ale również ze względu na estetykę. Być może kiedyś nauczę się chodzić na szpilkach, ale obecnie mam wrażenie, że wyglądam w tym jak kaczka i mam tylko jedną parę na specjalne okazje.

Kopertówki
Jestem nieprzystosowana do posiadania małej torebki. Ilość rzeczy, które są dla mnie obowiązkowe w torebce jest tak duża, że zwyczajnie nie zmieściłaby się w kopertówce. Portfel, słuchawki do telefonu, klucze, kalendarz, woda, kosmetyczka... Nawet wychodząc gdzieś wieczorem nie lubię brać małej torebki i rzadko się to udaje...

Designerskie ciuchy
Jedyna naprawdę markowa rzecz w mojej szafie to upolowana niegdyś przez moją Mamę w outlecie marynarka Armaniego. Nie twierdzę, że rzeczy z metką są dobre albo złe - dla mnie są najzwyczajniej obojętne. Nie przykładam do tego wagi, dla mnie ciuch ma spełniać moje wymogi ceny i jakości, albo może jakości w stosunku do ceny (dlatego nie robię zakupów w popularnym sklepie na Z...). Faktem jednak jest, że materiał marynarki ma niezwykłą, szorstką fakturę i faktycznie jest świetnie skrojona.

Telewizor
Obecnie mieszkam z rodzicami, więc nie twierdzę, że nie oglądam w ogóle. Ale dotąd, mieszkając dwa lata w wynajmowanych mieszkaniach telewizję oglądałam tylko w jednym i to podczas rozgrywek Euro (wczułam się nawet w tą piłkę nożną). Nie mam zamiaru mieć telewizora w mieszkaniu, a na pewno nie będzie to moim priorytetowym zakupem.

Kolor żółty
Chyba mój najmniej lubiany kolor. W swoim otoczeniu żółty to mam chyba tylko tusz do rzęs. W szafie nie mam ani jednej żółtej rzeczy. Mogłabym przeżyć bladożółty w dodatkach, ale nic poza tym. Podobnie nie przepadam za kultowym łososiowym czy neonowym pomarańczem.




2 komentarze:

  1. Nie pozostaje mi nic innego, jak się zgodzić. Ostatnio kupiłam małą torebeczkę pod kątem jakichś wypadów wakacyjno-urlopowych. I tak naprawdę na razie nie mogłabym jej nosić, bo mój portfel jest od niej 2x większy...
    Tak samo markowe ciuchy, ajfon, śpilki... to wszystko jest taką czy inną formą lansu. Patrzcie, mam ajfona, jestem taka trendy. Patrzcie, mam śpilki od Lo(u)botomii, patrzcie, jak nie umiem w nich chodzić... ;)

    Pozdrawiam!
    A.C.

    OdpowiedzUsuń
  2. Można się lansować, ale dlaczego tym, czym lansują się wszyscy? :)) Dla mnie warte uwagi są właśnie osoby, które nie lansują się, tylko dobierają rzeczy do swoich potrzeb :)

    A co do torebki - to jest tylko pretekst do kupienia nowego portfela! ;-)))

    OdpowiedzUsuń

 

Template by BloggerCandy.com