środa, 24 września 2014

Niestereoptypowo.

Wiele razy w życiu mama mówiła mi, żebym zachowała odrobinę konformizmu. Dziwne? Powinna mówić, bym miała w sobie dozę nonkonformizmu.



W tym właśnie jest problem, że ja i wiele osób z moich najbliższych idziemy pod prąd. Nie idziemy na studniówkę (bo wszyscy idą), nie kupujemy tych samych butów, jakie noszą inni, nie marzymy o ślubach w aranżacji wiejskiej z limuzyną i sukienką za dziesięć tysięcy. Nie chodzimy do cioci na imieniny, bo "się" chodzi, nie wybieramy studiów, na które idą wszyscy, bo jest po nich praca, no godzimy się na robienie w życiu czegoś wbrew sobie, bo są z tego pieniądze. Nie zakazujemy i nie robimy awantur o decyzje drugiej osoby.

Wiele razy w życiu oberwałam za wyrażanie własnych poglądów. Wiele osób z tego powodu mnie znielubiło, bo byłam pod prąd. Nie dla samej zasady bycia pod prąd (bo to już szeroko zakrojone hipsterstwo ;)), a dlatego, że nie boję się mówić, że coś mi nie pasuje. Dlatego nie tańczę na weselach, na imprezach unikam wódki, chodzę ubrana kolorowo, śmieję się głośno, odzywam się do ludzi w komunikacji miejskiej, nie oglądam sportu (nawet jak Polacy wygrywają).

I dziękuję tym osobom, które wspierają się w tym, by być pod prąd i być z tego dumnym.

P.S. Sesja poprawkowa nad głową, dlatego twórczo myślę i myję okna, żeby się nie uczyć. Stąd też ten post.
 

Template by BloggerCandy.com